piątek, 4 listopada 2016

Lewandowska na start!

Lubi gotować, zawojowała social media, jest kobietą kadrowicza Polski. Tak, mowa o Lewandowskiej! Annie zapytacie? A nie, bo o Dagmarze.
Czy Mateusz Kostrzewski wygrał w totka? Sprawdźcie!


Kasia Krajniewska: Skąd pochodzi i ile ma lat Pani Dagmara?

Dagmara Lewandowska: Niedługo kończę 23 lata. A pochodzę z małej miejscowości pod Zgorzelcem.

Możesz zdradzić co to za miejscowość? Fani Turowa na pewno znają! 

Pochodzę z Zawidowa.

Czyli ma się rozumieć, że Mateusza poznałaś w Zgorzelcu. Opowiesz pokrótce jak do tego doszło?

Dokładnie. Mateusza poznałam w Zgorzelcu. Przyjaciółka wyciągnęła mnie na „soczek” do znajomych do pubu. Był tam też Mateusz. Okazało się, że mamy wspólnych znajomych. Niestety, nie wpadłam chyba wtedy Matkowi w oko, bo kiedy znajomi poszli potańczyć i zostaliśmy sami przy stoliku, zapadła cisza. Nagle wstał i powiedział, ze idzie po coś do picia i już nie wrócił (śmiech). Parę dni to przeżywałam. Do tej pory jak to wspominam, to strasznie się śmieję. Dopiero po jakimś czasie zaczęliśmy przebywać w swoim towarzystwie częściej, ze względu na tych wspólnych znajomych i sprawy tak się potoczyły, że po miesiącu byliśmy już parą. Ale długo się ukrywaliśmy! Dopiero po 3-4 miesiącach stwierdziliśmy, że wrzucimy wspólne zdjęcie na mój profil na Instagramie, żeby każdy dostrzegł, że coś tu się oficjalnie święci (śmiech).

O właśnie, a propos Instagrama. Sama „śledzę” Cię z ciekawością. Nie da się ukryć, że jest to konto tematyczne i ma ogromną rzeszę fanów. Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?

Co do Instagrama, koleżanka kiedyś pokazała mi, że taka aplikacja istnieje. Kiedyś bardzo dużo podróżowałam i stwierdziłam, że fajnie byłoby podzielić się z ludźmi wrażeniami, ciekawymi miejscami i tak zaczęłam dodawać mnóstwo zdjęć, pojawiły się hasztagi, pojawiali się nowi followersi. Zaczęłam podglądać ludzi, którzy zaczęli mnie obserwować. Głównie uwagę przykuwały kobiety. Kocham piękne, zadbane i potrafiące się fajnie, a zarazem modnie ubrać kobiety. One mnie inspirują. Od zawsze kochałam modę i stwierdziłam, że fajnie byłoby dzielić się tą pasją z innymi na całym świecie.



Instagram to świetne narzędzie do tego. Masz już prawie 13 tys. obserwujących. 

Tak jest. Grono moich obserwatorów z każdym dniem się powiększa, co sprawia mi mega frajdę i cieszę się, że tylu osobom podoba się mój styl. Miło mi jest, jak czytam komentarze od nieznanych mi osób: „Masz mega fajny styl, dodawaj więcej zdjęć. Inspirujesz mnie”. Również często proszą mnie o radę, nie tylko w kwestii ubioru, ale również w kwestii problemów życia codziennego. Jest to strasznie miłe. Dzięki temu poznałam fajne dziewczyny, z którymi kontakt mam praktycznie codziennie i często jak jestem w miejscowości, w której mieszka jedna z nich, wyskakujemy na kawkę. Super sprawa!

Rozumiem, że Instagram pochłania kawałek Twojego czasu wolnego. A co Dagmara Lewandowska robi poza tym?

Pracuję u moich rodziców, którzy prowadzą punkt kurierski DHL po stronie niemieckiej oraz zajmują się doradztwem finansowym. Mój ojczym jest Niemcem. Prowadzenie własnej działalności wiąże się z bardzo dużymi obowiązkami i poświęceniem. Przy okazji zrobię reklamę (śmiech) Serdecznie zapraszam do skorzystania z naszych usług. Mamy konkurencyjne ceny i przemiły personel! Poza tym prowadzimy jeszcze punkt Lotto. Także, jest co robić. 

Lotto? Na pewno jesteś już milionerką!

Nie! (śmiech) Ale Mateusz zaczął ostro grać w „Totka” i raz w tygodniu puszcza zakład i od razu zamawiamy bilety na jakieś super wakacje! Oczywiście to jest żart. Kiedy jest losowanie i okazuje się, że nic nie wygraliśmy, to zawsze się śmiejemy, że tyle planów już mieliśmy... I nici z tego. Ale nie poddajemy się!

Powodzenia! Może w końcu się uda!
Wspomniałaś, że ojczym jest Niemcem, praca w Gorlitz. So, sprichst du Deutsch?

Ja, ja, ich spreche Deutsch!

Wracając do pracy u rodziców. Chyba ma to swoje plusy? Np. możesz brać wolne kiedy chcesz… 

Plusem pracy u rodziców jest to, że zawsze po meczu, kiedy Mateusz ma dzień wolny, to spokojnie mogę wziąć wolne i ja, żeby spędzić z nim calutki dzień! Kocham takie dni! A tak poważniej, praca u rodziców nie oznacza, że mam lżej. Jest to praca jak każda inna, a wręcz bardziej wymagająca, bo wymagają ode mnie o wiele więcej, niż od kogoś, kto przyjdzie na kilka godzin, odbębni swoje i go nie ma. Czasem praca przenosi się do domu.


Racja. A jak to jest jeszcze z tym Instagramem. Na Twoim koncie jest mnóstwo zdjęć, mnóstwo różnych stylizacji. Czy to oznacza, że cała wypłata 1go idzie na ciuchy? (śmiech)

Chciałabym! (śmiech) Ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Szybko chciałam się usamodzielnić. Mieszkałam jakiś czas sama, więc każdy wie, co za tym idzie: rachunki i setki innych wydatków. Teraz akurat mieszkam z Mateuszem. Finansowo dużo łatwiej razem, to mogę sobie od czasu do czasu na częstsze zakupy pozwolić (śmiech). Jednak staram się też oszczędzać, jak to się mówi, żeby zawsze mieć coś na czarną godzinę i jakieś nagłe wydatki.

Przepraszam z góry za bezpośredniość. Czyta się teraz sporo o blogerkach internetowych, że dostają niezłe pieniądze już za jednego posta, za jedno zdjęcie i żyją z tego w dostatku. Czy Ty też dostajesz już za to jakieś pieniądze od firm odzieżowych?

Może w przyszłości tak będzie. Kto wie, jak się to rozkręci. Jak na razie jest to współpraca na zasadzie barteru. Współpraca bezgotówkowa – towar za usługę. Otrzymuję sporo ubrań, a nawet i kosmetyków od różnych firm. Promuję je na swoim koncie. Jest to mega fajne. Każda kobieta lubi testować nowinki. Może nie uwierzysz, ale czasem jest to problematyczne, bo muszę mieć oddzielny pokój na te wszystkie ubrania, buty, torebki. Ale teraz z Matim mamy taka umowę, że za każdą nową rzecz muszę jakąś starą oddać lub sprzedać (śmiech).

Teraz pewnie wszystkie kobiety poczuły zazdrość (śmiech). Brzmi nieźle! A ile par butów ma Dagmara Lewandowska?

Hmm… około stu?




Acha. Ok. Może przejdę do Mateusza (śmiech). Wkręcił się w modę przez Ciebie? Może zostanie ambasadorem mody, niczym Russell Westbrook w NBA? (śmiech)

Czemu nie! Staram się wpajać w Matku zamiłowanie do mody i chyba trochę mi to wychodzi. Np. zaczął ubierać buty pod kolor bluzki, kurtki. Zaczął większą uwagę przykładać do wyglądu, wizerunku. Jak patrzę na nasze zdjęcia z poprzedniego roku, to jestem pełna podziwu, jak jeden rok może zmienić styl (śmiech). 

Pomaga czasem przy stylizacjach na Instagram?

Tak! Sam czasem dobiera mi ubrania i mówi w czym najlepiej wyglądam.




Czy jeszcze zaskoczysz nas jakąś pasją?

Uwielbiam gotować! A jeszcze bardziej jeść! Może tego po mnie nie widać, bo jestem drobną kobietką (przyp. Daga ma 158 cm wzrostu), ale kocham poznawać nowe smaki, najchętniej nie wychodziłabym z kuchni. Moim popisowym daniem jest przepyszna zupa cebulowa. Mateusz już chyba ma jej dość (śmiech).

Zauważyłam też, przeglądając Twojego Facebooka tym razem, że wspierasz schronisko dla zwierząt. Często udostępniasz zdjęcia psiaków do adopcji. Czy mając szerokie grono obserwujących, udało Ci się pomóc w znalezieniu domu dla jakiejś „bidy”?

Pewnie, że tak. Przedwczoraj nawet dodałam post, że jeden z udostępnionych przeze mnie piesków – Yorczek, znalazł dom. Kocham zwierzęta! Sami mamy pieska. Jakbym miała tylko taką możliwość, to przygarnęłabym każde biedne zwierzę. Właśnie zaraz jedziemy z Mateuszem do schroniska, zawieźć zwierzakom jedzenie i zabawki.



Super inicjatywa. Uwielbiam takie akcje.
Ostatnia sprawa, która mnie ciekawi. Mieszkanie, praca, przyjaciele, rodzina w Zgorzelcu. Narzeczony gra w zgorzeleckim Turowie. Zdajesz sobie sprawę, że to sport. Raz jesteś w tym mieście, raz gdzieś na drugim końcu kraju, czy zagranicą. Myślałaś nad tym, co zrobisz, jak Mateusz kiedyś w przyszłości może podpisze gdzieś indziej kontrakt? A może mamy mu życzyć dożywotniego kontraktu w Zgorzelcu? 

Z jeden strony fajnie jakby taki kontrakt podpisał, bo mam tu swoją rodzinę. Jestem osobą bardzo rodzinną i staram się każdą możliwą wolną chwilę poświęcić rodzince. Jak mówisz, mam tu przyjaciół, praktycznie całe życie kręci się wokół Zgorzelca. Z drugiej strony, chciałabym wyjechać w nowe miejsca, poznać nowych ludzi i zacząć wszystko na nowo! Kocham wyzwania! Moim marzeniem jest Trójmiasto! Strasznie marzy mi się morze! Kocham polskie morze. Jest to najpiękniejsze miejsce na Ziemi. Jeżeli Mateusz dostanie kiedyś możliwość grania tam, to będę go troszeczkę namawiać (śmiech). Wiem ile czasu i energii poświęcił koszykówce, więc jeśli trzeba byłoby wyjechać nawet na drugi koniec świata, na pewno bym to zrobiła. Śmiejemy się z Matkiem, że ciężko byłoby się spakować. Dwa tiry może by starczyły. I ahoj przygodo! (śmiech).  Na razie mamy o tyle łatwiejszą sytuację, że jesteśmy sami, dlatego taką decyzję teraz łatwiej byłoby mi podjąć, niż jakbyśmy mieli dzieci. Ale poznałam już tyle dziewczyn, które takie życie wiodą i są szczęśliwe, mimo kilometrów dzielących ich od rodzinnych domów. Wiem, że i ja dałabym radę. Z resztą Kasia, sama wiesz po sobie, że za Krzyśkiem pojechałabyś wszędzie. I domyślam się, jak kobiety bardzo się poświęcają. Jesteś tego świetnym przykładem. Ja dopiero wchodzę w ten temat. Mam o tyle ułatwioną sytuację, że Mateusz gra w mojej miejscowości i nie muszę z niczego rezygnować. A jak będzie trzeba, to wtedy będę o tym myśleć. Na razie żyję tym co mam i co jest teraz. 




Dziękuję Ci bardzo za rozmowę! Powodzenia Daga.
Życzę miliona followersów i w końcu tego miliona w Lotto! 

Dziękuję!


Rozmawiała Kasia Krajniewska



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.